--------------------

____________________

 

 

 



Wakacje na Phuket - czy to stracony czas?

112 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Trina - sorki, że chyba źle zrozumieliśmy się... Napisałaś i pokazałaś na swoich zdjęciach dokładnie to o co mi chodziło. Nie odbierałem Twojego komentarza jako zarzutu ingerencji. Zachody słońca to temat rzeka. Na swoich zdjęciach potwierdzasz to, co miałem na uwadze... I zgadzam się również z tym, że nie tylko Azja daje takie efekty. Można zaobserwować je również i u nas, pod warunkiem, że jest odpowiednia pogoda i brak "rozświetlenia" przez światła miasta...

Jeśli chodzi o wcinkę ze zdjęciami to przecież jesteśmy na formu. W związku z tym, z samej definicji forum wynika, że każdy ma prawo zabrać głos. Ba, co więcej, każdy głos powinien być mile widziany, ponieważ coś wnosi do poznawania świata. Zawsze mówię, że ja przedstawiam tylko swój punkt widzenia - jednostronny i subiektywny. Wartości każdemu wpisowi dodaję komentarz - niezależnie od tego, czy jest pozytywny, czy też nie. Komentaż pokazuje także to, czy to co robimy na formu ma jakiś sens, bo brak komentarza oznacza, że robimy coś, co nikogo nie interesuje. Więc dzięki i za komentarz i za zdjęcia

A jeśli chodzi o "muszę coś zjeść" to Zające też oglądając własne zdjęcia odczuwają jakieś dziwne "ssanie"...

Czekam na dalsze komentarze...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Anulka82503 Dzięki za komentarz. Zawsze to miło zobaczyć, że jest ktoś po drugiej stronie, kto czyta nasze wspomnienia...

Jeśli chodzi o rekiny i płatwy... Nie tylko w Taj. Azja to zupełnie inny świat, inna kultura i inne pojmowanie dobra i zła oraz stosunku do zwierząt. Polecam już nieco starawy, ale nadal bardzo aktualny film "szokująca Azja", bo pozwala on zobaczyć, a czasem i nieco zrozumieć, co tam się dzieje; ale jednocześnie ostrzegam - film jest momentami bardzo mocny i niezbyt "apetyczny"...

Targi to bardzo wdzięczny temat - szczególnie targi w krajach egzotycznych. 

Czy polecamy jakieś przyprawy? Oczywiście, że tak. Wprawdzie w Polsce dostępnych jest wiele składników do tajskiej kuchni, ale jest pewne drobne "ale"... Wszystko zależy gdzie mieszkasz. Dostępność zależy od wielkości miasta. W Olsztynie czy Elblągu nie uzyska się nawet połowy tego co w Warszawie czy Poznaniu. O mniejszych miejscowościach nie wspomnę... No to do listy...

My kupujemy zawsze podstawowy pakiet "roślinny": trawa cytrynowa / galangal / kafir - jednak te produkty z bazaru są świeższe, można sobie wybrać, a przechowanie nie jest skomplikowane - można zamrozić. Czasem kupujemy też jeden albo dwa pakieciki zestawione z tych roślinek jako porcje "na raz" jako odnośnik do proporcji. UWAGA - jest to bezczelne łamanie przepisów fitosanitarnych. Roślin przewozić w zasadzie nie wolno... ale czego nie robi się dla dobrej "miseczki" świetnej zupy czy innej tajskiej potrawy w domku ... Ponieważ ilości są niewielkie, więc najwyżej zabiorą i ochrzanią, ale nie mieliśmy z tym jak dotąd problemów...(tfu,tfu, tfu przez lewe ramię)

Sosy: niby w Polsce można kupić sos sojowy, rybny i ostrygowy, ale czasem wolimy zanabyć coś takiego, co widzimy w zastosowaniu w kuchni podczas przygotowania potraw dla nas (Mały bardzo często podgląda kucharki i kucharzy przy pracy - z czym zresztą z zasady nie ma żadnego problemu - i rejestruje opakowanie, po czym zanabywamy takie samo. Jest już z tym łatwiej, bo coraz więcej tego typu produktów dostępne jest w opakowaniach plastikowych, więc nie trzeba targać się ze szkłem...

Kolejny produkt, w Polsce dość trudnodostępny to tamarynd. Ale szkoda targać strąki> przygotowanie zajmuje później dużo pracy. Wygodniej kupić pastę tamaryndową lub sos tamaryndowy, ewentualnie wyciąg z tamaryndowca. Pasta daje się łatwo przechowywać w lodówce nawet przez rok...

No i wreszcie pasty. Tutaj wybór jest ogromny. Na każdym przyzwoitym targu znajdziesz po kilkadziesiąt rodzajów past curry, rybnych, ostrygowych i wszelkiego rodzaju mieszanek przypraw - wolimy te z bazaru niż dostępne w sklepach, bo te bazarowe mają ducha i indywidualizm. Każdy sprzedawca ma jakieś sekretne przepisy. W związku z tym kupujemy pastę curry w dwóch lub trzech wersjach patrząc głównie na wygląd i zapach (Mały wącha wszystko, zanim coś zje lub kupi...). Niestety na smak kupić bardzo trudno, bo smakowanie pasty curry może być, jak lizanie ognia - ryzyko duże a przyjemność niewielka - wygląd i zapach powinny wystarczyć. Ponieważ takiej pasty do potrawy dodaje się niewiele - zaledwie małą łyżeczkę na dość spory garnek - a cena jest niewysoka, można próbować. W Polsce pasty przekładamy do słoiczków i spoczywają w lodówce - doświadczenie pokazuje, że dobra pasta może spoczywać tam nawet do 2 lat...

A poza tym kupujemy to, co Mały wypatrzy w kuchni...

Mam nadzieję, że ta odpowiedź Cię nie zanudzi a pomoże podczas kolejnej wyprawy... 

Duży Zając

malaria (nieaktywny)
Obrazek użytkownika malaria

Podczytuje sobie forum w pracy i czuję troszkę, że jestem na wakacjach Biggrin

Odpowiedź bardzo wyczerpująca Biggrin Dziękuję!

Tyle tych dobroci widać na straganach, że nie wiadomo pewnie na żywo na co spojrzeć i co kupić. 

Bogata we wszystkie wskazówki pojadę do Taj i będę mojemu mężowi mądralować Biggrin W zasadzie co dzień wieczorem opowiadam ciekawostki nabyte na forum Biggrin Ale ja się bardziej jaram Smile On mówi tylko "na razie zbieramy pieniądze". A ja się pytam?! Gdzie jest prawo przyciągania Lol

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

No i czas wypoczynku nieubłaganie zbliża się do kresu...

Został jeszcze spacer plażą do upatrzonego wcześniej miejsca na ostatni zachód słońca...

Najlepiej te zdjęcia (trochę bez sensu, ale kochamy kolorowy kicz) robić z północnego końca plaży Patong, bo nie zasłania nic półwysep na końcu południowym...

Dziś właśnie w zatoce zacumował jeden z turystycznych cruiserów... Dość fajnie wygląda jego kontrast w małą łódeczką...

To są te widoczki, które chyba pamięta się najdłużej...

Dobrze byłoby zabrać takie słoneczko ze sobą do domu...

My już do domu a tam rybacy na połowy...

Słoneczko nas pożegnało, to teraz jeszcze pożegnalna kolacja...

Menu było rozważane po drodze, żeby jak najmilej wspominać przyjemności Taj...

Nasz zaprzyjaźniony pomocnik wybiera dla naś odpowiednie krewetki 

Cztery sztuki ważyły ponad 800 g... Zanim zostaną przygotowane zupka z mlekiem kokosowym - chyba najlepsza z tajskich zup (ale nie w każdej restauracji)

Krewetki zaordynowaliśmy w dwóch smakach. Dwie krewetki w sosie tamaryndowym...

Kolejne dwie w sosie czosnkowo pieprzowym...

Duży czyni honory domu butelką "prawie" szampana (dobrego wina musującego - dostawa własna)...

Tym razem "popłynęliśmy"... Kolacja (bez bąbelków) kosztowała nas blisko 900 THB... Rozpusta...

Ponieważ w tej restauracji żywiliśmy się kilka dni podziękowaliśmy szefowi, kelnerom oraz bardzo ciężko pracującym paniom w kuchni...

W drodze przez OTOP Mały znowu znalazł milutkiego przyjaciela...

No a następnego dnia już tylko lotnisko...

Oczekiwanie na jak zwykle spóźniony lot Entera...

Jeszcze rzut oka przez szybkę na samoloty, które właśnie przyleciały (Dobrze ich pasażerom, właśnie zaczną swoje wymarzone wakacje ...)

I o tam ... tam byliśmy - to przecież Phang Nga...

A po kilku minutach chmury zasłaniają ziemię i koniec widoczków...

Lecimy do kraju. W planie postój w Muskacie... Będzie dobrze... Ale czy napewno??? Przecież to Enter - tu nic nie jest pewne...

Okazuje się, że "z powodu niekorzystnego wiatru" do Muskatu nie dolecimy. Trzeba robić dodatkowy postój w Indiach. Kapitan wybiera Ahmadabad - miasto położone w zachodnich Indiach w stanie Gudźarat nad rzeką Sabarmati liczące 5,6 miliona mieszkańców...

Pasażerowie upchani jak sardynki zaczynają na lotnisku odczuwać problemy gorąca i zaduchu... Przecież tankujemy...

Po blisko 2 godzinach jesteśmy gotowi lecieć dalej... W międzyczasie w samolocie kończy się cały zapas jadła i napojów... 

Najpierw nie ma już kanapek, później orzeszków, chipsów, batoników... Następnie brakuje napojów...

No ale lądujemy w Muskacie i zmienia się załoga... Oczywiście nikt nie zamierza uzupełniać cateringu...

Startujemy do Warszawy...

Po około godzinie kończy się nawet woda mineralna (Jak to dobrze, że w Patong zakupiliśmy na lotnisku - mimo ograniczonej dostępności i wyboru) wystarczające zapasy pitku a mniam mniam w formie kurczaczków z grila zanabyliśmy wieczorem dzień wcześniej na nocnym targu... )

Załoga pokładowa decyduje się podać klientom kawę i herbatę, nieprzewidziane w programie, ale kranówa do gotowania jest jedyną płynną substancją dostępną na pokładzie...

Lecimy... Już nie tak daleko... Dotrwamy...

I tu podtrzymuje nas Pan Kapitan informując, że ze względu na warunki atmosferyczne może okazać się, że przed Warszawą będziemy jeszcze musieli lądować w Rzeszowie po paliwo (Szkoda, że obyło się bez kilku lądowań w celu zapytania o drogę...)

No ale szczęśliwie wiatr zmienił kierunek i paliwa jednak do Warszawy wystarczyło...

Ogólne opóźnienie lotu wyniosło ponad 6 godzin (i jak wiemy z różnych forów, nie był to przypadek odosobniony...)

Zbytnio wierzący nie jestem, ale mogę jedynie wznieść oczy do nieba i wygłosić krótkie błaganie...

PRZED LOTAMI Z ENTEREM ZBAW NAS PANIE!!!

Duży Zając

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 16 godzin temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Zając, czytam z przyjemnościa wasze relacje. Są bardzo szczegółowe - tak jak lubie - i wielu ciekawych rzeczy można sie z nich dowiedzieć. Kapitalne fotki, przy was można wpaść w kompleksy, bo to moja pięta Achillesowa.

Widać, że kochacie jeść - takich szczegółowych opisówi i wspaniałych zdjęć kręcących się wokół żarełka nigdzie nie widziałam!!!! Spróbuję je wykorzystać jako tajski wabik na męża, bo on te wszystkie stwory morskie uwielbia, a do Tajlandii jest na anty nastawiony.

Niestety moją dotychczasową niechęć do  Phuketu podtrzymuję....tłumy ludzi, miejski ruch i niezbyt rajsko-egzotyczna architektura...

Dzieki za relację 

Mariola

dzioby125
Obrazek użytkownika dzioby125
Offline
Ostatnio: 6 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

super wakacje mieliscie I-m so happy piękne miejsca, a foty starganów wymiatają Yahoo

dzięki za relacje Drinks

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

PODSUMOWANIE

Dwutygodniowy wyjazd kosztował nas: przelot - transfer lotnisko - hotel - lotnisko aoraz czterogwiazdkowy hotel z bardzo dobrymi śniadaniami 10,326.00 zł. Do tego wydatki na miejscu wliczając w to wszystkie zabawy, posiłki, wycieczki, taksówki oraz zakupy... drobne 1000 USD. 

W sumie zasadniczo niewiele chociaż za te pieniądze można pojechać do Tajlandii samemu i zobzczyc inne miejsca...

Można też wynająć tańszy transport niż klimatyzowane taxi...

Można też jadać taniej...

Ale w końcu to są WAKACJE... Ma być miło, przyjemnie, wypoczynkowo...

No i odpowiedź na postawione na wstępie pytanie: Czy wakacje na Phuket to stracony czas?

NIE. WAKACJE NA PHUKET TO NIE JEST STRACONY CZAS.

Można spędzić je wakacyjnie, wiele nauczyć się o Taj. Zdobyć wiedzę i doświadczenie na kolejne wyjazdy. Podpatrzeć co chcielibyśmy robić przy kolejnej okazji...

Może plaża nie jest tak piękna, jak gdzie indziej, może ceny są wyższe niż w innych lokalizacjach, może wreszcie Tajowie na Phuket to nie tacy sami Tajowie jak na prawie bezludnej wyspie to jednak można znaleźć tu wiele przyjemności typowych dla ośrodków typowo turystycznych - To tak jak Sharm, Hurghada, Hania czy Hammamet... Turystyczne miejsce do zabawy i wypoczynku. I chwała mu za to, że istnieje bo dzięki temu, że mamy miejsca o tak rozbudowanej infrastrukturze turystycznej, które zbierają i mielą masowego turystę inne miejsca w Taj, Kambodży czy Wietnamie pozostają otwarte dla tych bardziej przedsiębiorczych, gotowych znieść mniej wygód, aby nacieszyć się samotnością, nienaruszoną przyrodą i poznać "prawdziwą Azję". Tylko, że ta na Phuket też jest prawdziwa...

Wybór należy do każdego z nas i to co dla jednych będzie czasem straconym, dla innych może być WAKACJAMI ŻYCIA...

Teraz czekam na opinie czytelników oraz wszelkie pytania, na które z przyjemnością odpowiem...

Duży Zając

asia943
Obrazek użytkownika asia943
Offline
Ostatnio: 7 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Dzięki za szczegółową relację, a ile ich jest, tyle jest spojrzeń na Taj i jak juz w końcu i ja tam dotrę, to chcę zobaczyć te wszystkie miejscaSmile A zapachy czuję przez ekranBiggrin Myślę, że i miesiąc byłoby za mało, żeby zobaczyć to co warto... Pozdrawiam

Asia

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Apisku, bardzo dziękuję za wpis. Twoje relacje, jeszcze ze starego forum stały się dla nas motywacją do "uaktywnienia" się. Dzięki Twoim relacjom mogliśmy w kilku miejscach uniknąć błędów i wspaniale spędzić czas... Twoje opinie są więc dla nas bardzo cenne i budujące... Dzięki Twojej relacji z Kalifornii może uda mi się namówić Małego na wyjazd do USA...

Jeśli chodzi o wszelkie morskie stwory na tależu to Azja w ogóle a Taj w szczególności jest rajem dla łasucha na przysmaki z wody...

Phuket, tak jak piszesz, nie jest dla wszystkich. Będzie odpowiadać lubiącym zgiełk, gwar, rozrywki... Jednak lot na Phuket otwiera wiele możliwości tak na lądzie (Khao Lak) jak i na wyspach... Można też przy okazji wybrać się do Malezji na Langkawi i Penang zahaczając o wyspy tajskie...

Myślę, że odpowiadałaby Ci także Kambodża - Można z jednej strony wiele zobaczyć (polecamy co najmniej 4-5 dni w Siem Reap) a z drugiej odpocząć zbyt wiele nie wydając w relatywnej ciszy i spokoju w Sihanoukville (patrz relacja Zajac1)...

Nasz kolejny kierunek to Singapur - Bali - Kuala lumpur w czerwcu. I znowy skorzystamy z Twoich porad ... 

Dziękuję za wpis i życzę wielu kolejnych udanych wyjazdów, na relacje z których oboje czekamy z utęsknieniem...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Dzioby 125 - dzięki za przeczytanie. My też uważamy, że wakacje były super. Bo przecież to, jak będzie, zależy głównie od nas samych...

Duży Zając

Strony

Wyszukaj w trip4cheap