Ja w szoku nie jestem, bo sie przygotowywalem to i te widoki sa mi znane i tylko geba sie smieje i zal sciska, ze jeszcze nie teraz. A co do miast, to z tych wiekszych planowalem tez Braszow, i Sybin i Suczeawe i Curtea de Arges. Ech, czego to ja nie planowalem...
Cudnie tam - nie? To troche jak wycieczka wehikulem czasu.
Fajnie MaLa ze piszesz i niszczysz stereotypy , brawo
Byłam ładnych pare lat temu w Timisoara - miasto z piekna starówką a innym razem Bukareszcie. Szok na mnie wywarl Pałac Ceaucescu....przepych niewyobrażalny...
Nie znam zupełnie jednak krajobrazów tego kraju i bardzo chtenie poznam
NOCLEG: Schronisko Cabana Alpina, przełęcz Prislop, góry Rodniańskie
KOSZT: 70zł/pokój
Następnym przystankiem w naszych planach miała być przełęcz Prislop. Mityczne miejsce na polskich forach Ale o tym zaraz. Po zwiedzeniu Wesołego Cmentarza w piękny słoneczny poranek skierowaliśmy się drogą krajową na wschód. Po drodze jeszcze uzupełnienie zapasów w Syhocie Marmarowskim i chęć zwiedzenia miasteczka, o którym wspominał przewodnik. Ograniczyliśmy się do lodów na rynku (pyszne!) i kawy. Miasteczko może i stare, ale wygląda jak gdyby nikt nie remontował go od czasów jego powstania. Ale udało mi się zrobić jedno szpiegowskie zdjęcie Nie potrafię na legalu fotografować ludzi a musicie wiedzieć że typowy strój kobiety w Maramureszu to szeroka spódnica przed kolana (!). Niesamowicie to wygląda jak idzie babuleńka z kolankami na wierzchu
W samochód więc i prosto na Prislop. Właściwie nie prosto bo serpentyn całe mnóstwo. Ale po drodze jeszcze na każdym kroku:
Dlatego lepiej nie jeździć w Rumunii w nocy
Jadąc na Prislop na serpentynach natknęliśmy się na stojący na awaryjnych wielki terenowy samochód. Jakie było nasze zdziwienie kiedy się okazało, że rejestrację ma z tego samego powiatu co i my Szybkie pytanie, czy nie potrzebują pomocy i nasze drogi się rozjechały. Spotkalismy się chwilę potem na Prislopie. Okazało się że mieszkamy jakieś 10km od siebie Cudowni ludzie, z którymi prowadziliśmy długie nocne rozmowy przy kominku
Ale wróćmy do jazdy. Kiedy przyjechaliśmy na Prislop nagle przeżyliśmy szok temperaturowy. Ubrani jak na zdjęciach z Wesołego Cmentarza wysiedliśmy i dostaliśmy po twarzy mroźnym powietrzem. Temperatura wynosiła 8stC z lodowatym wiatrem i odczuwalnym na minusie. Ale jako twardziele motywowani jeszcze dodatkowo przez jedną córkę która "CHCE SPAĆ W NAMIOCIE!" zapłaciliśmy za jego rozbicie. Ale zanim wypakowaliśmy bagaże nie czuliśmy już kończyn i co za tym idzie nasze spanie pod namiotem (a byli tacy śmiałkowie) stanęło pod znakiem zapytania. Dopłaciliśmy i wzięliśmy pokój w schronisku. Ale trzeba wiedzieć, że nie jest to zwykłe schronisko. To tak naprawdę mały motel, bo dostaliśmy samodzielny pokój, czysty, pachnący i do tego z boskim widokiem. Nasi sąsiedzi zza miedzy za ścianą A sławę Cabana Alpina na polskich forach zyskała dzięki prowadzącej pani Marlenie. Cudownie ciepła kobieta. Pięknie skwitowały nasz pobyt tam nasze dzieci: "MAMO TA PANI TO TAK JAKBY PRZYJMOWAŁA GOŚCI DO SIEBIE DO DOMU". I dokładnie tak jest. Idąc w góry nie wypuściła nas bez kijków na wszelki wypadek spotkania z psami, po powrocie z gór czekało na nas ciasto, a dzieci dostały naleśniki bo jak tu się nie podzielić swoim obiadem z dzieciakami (na miejscu można kupić tylko napoje), siedziała nocą z nami przy kominku prowadząc rozmowy (mówi po angielsku), a na pożegnanie wyściskała nas i wycałowała. No jak tu nie uronić łezki? I nawet nie wiemy ile naprawdę kosztuje pokój bo zapłaciliśmy za 4 łóżka 70zł ale usłyszeliśmy, że przecież za dzieci nam nie policzy, bo one nie pracują W samym schronisku wszędzie widać Polskę. Są flagi, puszki po polskim piwie na półeczce, polskie wizytówki przypięte do ściany, kalendarz TOPRu ... Tu postanowiliśmy zostać 2 dni, aby odpocząć od codziennego podróżowania.
NOCLEG: Schronisko Cabana Alpina, przełęcz Prislop, góry Rodniańskie
KOSZT: 70zł/pokój
Ten dzień miał być pt "idziemy w góry". I był to jedyny dzień podczas wyjazdu w którym nie zobaczyliśmy ani kszty entuzjazmu u naszych dzieci. Nie były skłonne do poświęceń i po 10min było już "DALEKO JESZCZE?", "WRACAMY JUŻ?". Młodsza poszła dalej i zaczęła się przewracać "BO TAK JĄ BOLAŁY NOGI" Trzeba tu zaznaczyć że to chodzenie po górach to był bardziej spacer bo ograniczyliśmy się do łagodnych podejść i pięknych widoków Warto było
Widoki zapierające dech w piersiach. Każdy kto góry lubi wie że zdjęcia tego nie oddadzą. Po horyzont brak cywilizacji. Na naszej trasie (niestety nie dotarliśmy) był najdalej wysunięty punkt II Rzeczpospolitej.
Tu jest miejsce gdzie można rozbić namiot
Idziemy w góry. Na szczęście zrobiło się ciut cieplej niż było dzień wcześniej ale i tak mielismy na sobie wszystko co tylko dało się założyć
Tu już chyba zdjęcie z powrotu skoro mój dzieć taki rozebrany
Jeszcze kilka zdjęć z gór. Trzeba tu jeszcze zaznaczyć że trasę mieliśmy z przewodnika jednak nie uświadczyliśmy czegoś takiego namalowane szlaki. Pewnie szkoda farby Nie wiem jak to innych miejscach RO wygląda.
Zawsze w góry zabieram rękawiczki ale jakoś jadąc do RO nie pomyślałam o tym Z pomocą przyszedł pomysłowy tata i jego skarpetki
Kiedy okazało się że stado byków wlipia się w czerwony kolor kurtki mojego męża lepiej było założyć ją na lewą stronę
Ale fajnie MaLa. Wiem, ze musieliscie brac pod uwage maluchy (jakze dzielnie sie sprawujace i w gorach), jednak az zal ze cudowny drewniany Maramuresz przeskoczyliscie. Coz - nie mozna miec wszystkiego.
Nasz wstępny plan był taki aby w RO zrobić kółeczko czyli górą przez Bukowinę, Deltę do morza i powrót Transfogaraską, Sigishoarę do PL. Ale naczytaliśmy się że Transfogaraską trzeba "brać" koniecznie od północy. Zburzyliśmy więc nasz wstępny plan i postanowiliSmy z Prislopu kierować się na Sighisoarę. Ale zjeżdżając z przełęczy Prislop w kierunku wschodnim mielismy po raz pierwszy dowiedzieć się jak wyglądają słynne dziury w rumuńskich drogach. Szybka narada - jeśli pojedziemy na południe to wracając przez Bukowinę będziemy musieli znowu pokonać tę drogę tym razem w górę. Plany zmienione w biegu - kierujemy się na Bukowinę na polskie wsie.
Pożegnaliśmy Maramuresz, panie w krótkich spódnicach i drewniane bramy a przywitały nas pięknie malowane domy.
Ja w szoku nie jestem, bo sie przygotowywalem to i te widoki sa mi znane i tylko geba sie smieje i zal sciska, ze jeszcze nie teraz. A co do miast, to z tych wiekszych planowalem tez Braszow, i Sybin i Suczeawe i Curtea de Arges. Ech, czego to ja nie planowalem...
Cudnie tam - nie? To troche jak wycieczka wehikulem czasu.
Moje Pstrykanie i nie tylko
Fajnie MaLa ze piszesz i niszczysz stereotypy , brawo
Byłam ładnych pare lat temu w Timisoara - miasto z piekna starówką a innym razem Bukareszcie. Szok na mnie wywarl Pałac Ceaucescu....przepych niewyobrażalny...
Nie znam zupełnie jednak krajobrazów tego kraju i bardzo chtenie poznam
No trip no life
Ciągle przed siebie...
Jedziemy dalej
DZIEŃ 3
NOCLEG: Schronisko Cabana Alpina, przełęcz Prislop, góry Rodniańskie
KOSZT: 70zł/pokój
Następnym przystankiem w naszych planach miała być przełęcz Prislop. Mityczne miejsce na polskich forach Ale o tym zaraz. Po zwiedzeniu Wesołego Cmentarza w piękny słoneczny poranek skierowaliśmy się drogą krajową na wschód. Po drodze jeszcze uzupełnienie zapasów w Syhocie Marmarowskim i chęć zwiedzenia miasteczka, o którym wspominał przewodnik. Ograniczyliśmy się do lodów na rynku (pyszne!) i kawy. Miasteczko może i stare, ale wygląda jak gdyby nikt nie remontował go od czasów jego powstania. Ale udało mi się zrobić jedno szpiegowskie zdjęcie Nie potrafię na legalu fotografować ludzi a musicie wiedzieć że typowy strój kobiety w Maramureszu to szeroka spódnica przed kolana (!). Niesamowicie to wygląda jak idzie babuleńka z kolankami na wierzchu
W samochód więc i prosto na Prislop. Właściwie nie prosto bo serpentyn całe mnóstwo. Ale po drodze jeszcze na każdym kroku:
Dlatego lepiej nie jeździć w Rumunii w nocy
Jadąc na Prislop na serpentynach natknęliśmy się na stojący na awaryjnych wielki terenowy samochód. Jakie było nasze zdziwienie kiedy się okazało, że rejestrację ma z tego samego powiatu co i my Szybkie pytanie, czy nie potrzebują pomocy i nasze drogi się rozjechały. Spotkalismy się chwilę potem na Prislopie. Okazało się że mieszkamy jakieś 10km od siebie Cudowni ludzie, z którymi prowadziliśmy długie nocne rozmowy przy kominku
Ale wróćmy do jazdy. Kiedy przyjechaliśmy na Prislop nagle przeżyliśmy szok temperaturowy. Ubrani jak na zdjęciach z Wesołego Cmentarza wysiedliśmy i dostaliśmy po twarzy mroźnym powietrzem. Temperatura wynosiła 8stC z lodowatym wiatrem i odczuwalnym na minusie. Ale jako twardziele motywowani jeszcze dodatkowo przez jedną córkę która "CHCE SPAĆ W NAMIOCIE!" zapłaciliśmy za jego rozbicie. Ale zanim wypakowaliśmy bagaże nie czuliśmy już kończyn i co za tym idzie nasze spanie pod namiotem (a byli tacy śmiałkowie) stanęło pod znakiem zapytania. Dopłaciliśmy i wzięliśmy pokój w schronisku. Ale trzeba wiedzieć, że nie jest to zwykłe schronisko. To tak naprawdę mały motel, bo dostaliśmy samodzielny pokój, czysty, pachnący i do tego z boskim widokiem. Nasi sąsiedzi zza miedzy za ścianą A sławę Cabana Alpina na polskich forach zyskała dzięki prowadzącej pani Marlenie. Cudownie ciepła kobieta. Pięknie skwitowały nasz pobyt tam nasze dzieci: "MAMO TA PANI TO TAK JAKBY PRZYJMOWAŁA GOŚCI DO SIEBIE DO DOMU". I dokładnie tak jest. Idąc w góry nie wypuściła nas bez kijków na wszelki wypadek spotkania z psami, po powrocie z gór czekało na nas ciasto, a dzieci dostały naleśniki bo jak tu się nie podzielić swoim obiadem z dzieciakami (na miejscu można kupić tylko napoje), siedziała nocą z nami przy kominku prowadząc rozmowy (mówi po angielsku), a na pożegnanie wyściskała nas i wycałowała. No jak tu nie uronić łezki? I nawet nie wiemy ile naprawdę kosztuje pokój bo zapłaciliśmy za 4 łóżka 70zł ale usłyszeliśmy, że przecież za dzieci nam nie policzy, bo one nie pracują W samym schronisku wszędzie widać Polskę. Są flagi, puszki po polskim piwie na półeczce, polskie wizytówki przypięte do ściany, kalendarz TOPRu ... Tu postanowiliśmy zostać 2 dni, aby odpocząć od codziennego podróżowania.
Widok ze schroniska:
Widok z okna naszego pokoju
Kawusia
Ciągle przed siebie...
DZIEŃ 4
NOCLEG: Schronisko Cabana Alpina, przełęcz Prislop, góry Rodniańskie
KOSZT: 70zł/pokój
Ten dzień miał być pt "idziemy w góry". I był to jedyny dzień podczas wyjazdu w którym nie zobaczyliśmy ani kszty entuzjazmu u naszych dzieci. Nie były skłonne do poświęceń i po 10min było już "DALEKO JESZCZE?", "WRACAMY JUŻ?". Młodsza poszła dalej i zaczęła się przewracać "BO TAK JĄ BOLAŁY NOGI" Trzeba tu zaznaczyć że to chodzenie po górach to był bardziej spacer bo ograniczyliśmy się do łagodnych podejść i pięknych widoków Warto było
Widoki zapierające dech w piersiach. Każdy kto góry lubi wie że zdjęcia tego nie oddadzą. Po horyzont brak cywilizacji. Na naszej trasie (niestety nie dotarliśmy) był najdalej wysunięty punkt II Rzeczpospolitej.
Tu jest miejsce gdzie można rozbić namiot
Idziemy w góry. Na szczęście zrobiło się ciut cieplej niż było dzień wcześniej ale i tak mielismy na sobie wszystko co tylko dało się założyć
Tu już chyba zdjęcie z powrotu skoro mój dzieć taki rozebrany
Piknik na polu bawełny
Ciągle przed siebie...
Jeszcze kilka zdjęć z gór. Trzeba tu jeszcze zaznaczyć że trasę mieliśmy z przewodnika jednak nie uświadczyliśmy czegoś takiego namalowane szlaki. Pewnie szkoda farby Nie wiem jak to innych miejscach RO wygląda.
Zawsze w góry zabieram rękawiczki ale jakoś jadąc do RO nie pomyślałam o tym Z pomocą przyszedł pomysłowy tata i jego skarpetki
Kiedy okazało się że stado byków wlipia się w czerwony kolor kurtki mojego męża lepiej było założyć ją na lewą stronę
Ciągle przed siebie...
Tuż obok schroniska znajduję się piękny monastyr. Całość wciąż w budowie.
Tu stara świątynia
A tu CABANA ALPINA w całej krasie
A w księdze pamiątkowej prwie tylko język polski
Wiem jedno - NA BANK TAM WRÓCIMY!!! I to na dłużej
Ciągle przed siebie...
Mala, ale fajnie z Tobą powspominać przechodziłam koło tego pierwszego pola bawełny, na którym piknikowaliście
Ale fajnie MaLa. Wiem, ze musieliscie brac pod uwage maluchy (jakze dzielnie sie sprawujace i w gorach), jednak az zal ze cudowny drewniany Maramuresz przeskoczyliscie. Coz - nie mozna miec wszystkiego.
Moje Pstrykanie i nie tylko
DZIEŃ: 5
NOCLEG: - Kaczyka/Cacica - Bukowina
http://m.cautpensiuni.ro/galerie/7767/Camping-Cacica
http://www.cautpensiuni.ro/pensiune/camping-cacica-cacica-suceava
KOSZT: 40lei
Nasz wstępny plan był taki aby w RO zrobić kółeczko czyli górą przez Bukowinę, Deltę do morza i powrót Transfogaraską, Sigishoarę do PL. Ale naczytaliśmy się że Transfogaraską trzeba "brać" koniecznie od północy. Zburzyliśmy więc nasz wstępny plan i postanowiliSmy z Prislopu kierować się na Sighisoarę. Ale zjeżdżając z przełęczy Prislop w kierunku wschodnim mielismy po raz pierwszy dowiedzieć się jak wyglądają słynne dziury w rumuńskich drogach. Szybka narada - jeśli pojedziemy na południe to wracając przez Bukowinę będziemy musieli znowu pokonać tę drogę tym razem w górę. Plany zmienione w biegu - kierujemy się na Bukowinę na polskie wsie.
Pożegnaliśmy Maramuresz, panie w krótkich spódnicach i drewniane bramy a przywitały nas pięknie malowane domy.
Ciągle przed siebie...